Pisarze

Forum dla Pisarzy

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Gry

#1 2009-12-13 12:38:18

Volkir

Administrator

Zarejestrowany: 2009-11-30
Posty: 21
Punktów :   

Zakończenie(że tak powiem)

Zamieszczam starą prackę do szkoły. Nauczyciel kazał nam napisać dalsze losy bohaterów "Tego Obcego".
Zaznaczam, że może być nie dopracowane, bo to(chyba) wersja robocza!

Zenek! Zeeneek! Wstawaj ty stary pierniku!- Jak zwykle. Ten ochrypły, załamujący się głos, dobijał Zenka także tego ranka. 54 letni mężczyzna marzył, aby to wszystko kiedyś się skończyło, nawet jeżeli miałby zapłacić za to życiem. Ula znowu coś mruknęła. Ula była żoną Zenka, niestety nietrafioną. Zenek nie mógł uwierzyć, że był tak głupi by związać się z tą „kobietą”. Nie było rady-musiał wstać. Zsunął się z łóżka, które zaskrzypiało niemiłosiernie głośno. Wściekły róż pościeli kłuł Zenka w oczy.
-Brakuje jeszcze tylko żebym oślepł– mruknął do siebie. Zrobił przysiad, bo tak zdrowo. Łup! To był rekord. Kości jeszcze nigdy nie strzeliły mu tak głośno.
-Co się tak guzdrzesz! Śniadanie jest!- Dobiegając z kuchni głos Uli przybrał nieznaną jeszcze Zenkowi, „złowrogą” barwę. Kiedy wreszcie dotarł do celu, śniadanie już na niego czekało-Ula oczywiście też. Zmarszczki na jej czole piętrzyły się niczym Himalaje.
-Siadaj do stołu i jedz!- rozkazała Ula, po czym po łożyła na stole talerz z kanapkami. Były one posmarowane  znienawidzonym przez Zenka dżemem brzoskwiniowym. Bez słowa skonsumował ohydne śniadanie i spojrzał na zegarek aby upewnić się, że jak zwykle skończył o 7:06. Nie powiedziawszy nawet jak przystało dziękuję, ruszył ociężałym krokiem w stronę łazienki, zabierając uprzednio ubranie z pokoju. Po drodze minął starego wyleniałego kota, który nie robił nic poza nadwerężaniem budżetu „rodzinnego”. Kiedy Zenek skończył się myć i ubierać, była już 7:30. Kierując się do wyjścia ubrał mająca 35 lat skórzaną kurtkę, którą dostał z okazji ślubu.
-Ubierz czapkę!- skrzekliwy głos Uli rozniósł się po całym mieszkaniu-Jest zimno- dodała. Zenek nie mógł uwierzyć że męczy się z nią całe 34 i 5 roku i jeszcze nie wylądował w zakładzie psychiatrycznym. Wiedząc, że żona nie ustąpi, Zenek ubrał czapkę i wyszedł, mrucząc coś pod nosem.  W klatce schodowej tak śmierdziało, że można było zwymiotować. Zenek wszedł do starej windy i bez strachu o własne życie, spowodowanego stanem technicznym tego „środka lokomocji blokowej” wcisnął odpowiedni guzik. W windzie jechał już jakiś idiota. Tańczył w rytm słuchanego przez siebie na odtwarzaczu muzycznym disco polo. „Co za naród, co za kraj”- pomyślał Zenek…
       
*      *     *


Zenek wyszedł na ulicę. Padał deszcz i wiał wiatr- jesień taka jak wszystkie.
Mijając ustawionych w rządku żebraków i lumpów, Zenek podszedł do kiosku.
-2 miejskie- poprosił Zenek.
-A nie ma Zresztą, „proszę” to nie powie- odpowiedziała sprzedawczyni pouczając Zenona.
-Jak to nie ma! Tutaj w środku Warszawy!?
A tak to!- Zaskrzeczała stara sprzedawczyni. Zenek poirytowany odszedł kilka metrów dalej, obserwując sprzedawczynię. Do kiosku podszedł chuderlawy mężczyzna.
-Bardzo bym prosił dwa miejskie-poprosił mężczyzna.
-Proszę!- sprzedawczyni podała bilet mężczyźnie, wyraźnie się uśmiechając. Zenek wiedział już wszystko. Poirytowany podszedł do przejścia dla pieszych.
Chlus! Auto wjeżdżając w kałużę ochlapało Zenka.
-Kur… czy ten świat się na mnie uwziął!?- Zaklął Zenon, po czym pokazał znak „fuck you” do samochodu, który go ochlapał. Cały czas klnąc przeszedł przez ulicę. Cud! Nic go nie przejechało…
*   *   *

Naprzeciwko Zenka stał wielki biurowiec. Taak, Zenek zawsze marzył o pracy w ciepłym biurze. Niestety TYLKO marzył. Był dozorcą. Dozorcą tylko w teorii, bo tak naprawdę całymi dniami ścierał podłogi. Była to oczywiście wina sprzątaczki, która do pracy chodziła tylko po wypłatę. Zenek zajął miejsce dozorcy, budkę przed biurowcem.
-Nawet nie siadaj!- krzyknęła z okna przełożona Zenka. Wziął mopa i ruszył do Sali wejściowej biurowca, po czym zabrał się do roboty. Nagle coś się stało, jakiś głośny dźwięk. Próbując się wyprostować, Zenek przekonał się, że coś strzeliło mu w krzyżu.
*   *   *

Podczas powrotu z pracy Zenek udał się na targ, który akurat znajdował się po drodze.
-Zimnioki! Kupujto Zimnioki! Nówki nie śmigane!- Wołał jakiś człowiek handlujący warzywami.
-Pralka na korbkę! Najnowsze odkrycie techniki! Obsługa prosta jak h…eee…yyy jak ten, no, drut-krzyczał inny.
„Po co ja tu przychodziłem? Chyba żeby poznać kolejne oblicze tego zubożałego i imbecylnego kraju w którym mieszkam”- myślał Zenek.

*   *   *

Po godzinie włóczenia się po targ, Zenek wrócił do domu. Umęczony szybko położył się do łóżka i zasnął, marzą tylko o tym, aby następny dzień, był choć trochę inny.

Offline

 

#2 2009-12-13 14:56:10

YoungWriter

Administrator

Zarejestrowany: 2009-11-30
Posty: 116
Punktów :   

Re: Zakończenie(że tak powiem)

Ula była żoną Zenka, niestety nietrafioną

Źle zdanie.

kłuł Zenka w oczy

Gratuluję! Kłuje w oczy, a nie kuje.

Zrobił przysiad, bo tak zdrowo. Łup! To był rekord. Kości jeszcze nigdy nie strzeliły mu tak głośno.

WT(cenzored)? Całość do wyrzucenia, albo solidnego remontu!

Kiedy wreszcie dotarł do celu

Ależ wyprawa do łazienki. Weź prowiant!

skonsumował ohydne śniadanie

Znów zbyt oficjalnie(tj. w przywdzeiwał, wybacz sprawdzam od dołu:D)

Nie powiedziawszy nawet jak przystało dziękuję

Ogólnie szyk zdania jest zły. Bez jak przystało byłoby lepiej.

Przywdziawszy brzmi zbyt średniowiecznie. Nie pasuje. Założył, ubrał itp. byłoby lepsze.

ruszył ociężałym krokiem

Trochę dziwnie brzmi. Ruszył ociągając się, powłuczając nogami.

wyleniałego kota

??? Wyliniałego, czy leniwego? Nie znam takiego słowa...

mająca 35

Literówka

W klatce schodowej tak śmierdziało, że można było zwymiotować.

Smród snujący się po klatce schodowej przyprawiał o mdłości. Mniej niesmacznie, czyż nie?

Zenek wszedł do starej windy i bez strachu o własne życie

Chyba "nie bez strachu"


Wybacz, ale przez drugą część nie przebrnąłem.
Jego żona zachowuje się jak matka i mimo wszystko troszczy się o niego, mimo tak uwydatnionej nienawiści.
Sprzeczność...
Słabiutko, ale nie martw się. Prace domowe zawsze tak wychodzą, bo są wymuszane i zazwyczaj nas nie interesują.


Impares nascimur, pares morimur, Imperare sibi maximum est imperium & In libris libertas

Offline

 

#3 2009-12-15 19:48:40

pisareczka

Administrator

Zarejestrowany: 2009-12-03
Posty: 24
Punktów :   

Re: Zakończenie(że tak powiem)

Zdania są proste, fabuła jeszcze bardziej. Ogólnie słabo. NIC nie przyciąga w twoim opowiadaniu(a raczej w jego zakończeniu?). Postać Zenka zaczęta ciekawie narysowana(to jedyny plus), ale trzeba byłoby go dopracować.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plhttps://www.moment.pl www.zolw-stepowy.pl zaproszenia-na-zamowienie.eu