Pisarze

Forum dla Pisarzy


#1 2009-12-25 10:53:31

 Lux

Administrator

Zarejestrowany: 2009-11-30
Posty: 98
Punktów :   

Starocie

Jakiś tam fragment jakiejś tam powieści ;D Stary trochę, dawno go pisałem, ale może kogoś zainteresuje. To dopiero wstęp więc jeżeli będziecie chcieli to zamieszczę dalszy ciąg.

Niebo było szczelnie okryte czarnymi chmurami jakby otulone płaszczem. Nawet najdrobniejszy błysk nie nadawało okolicy przyjemniejszego wyglądu. Kamienie sterczały samotnie ostrymi krawędziami wskazując mroczną przestrzeń nieba. Chłodny wiatr dmał z południa świszcząc wśród kamienistych zbocz i wzbijając piasek tak, że tworzył wiry przypominające jakieś złe widma. W oddali zamajaczyło pięć mrocznych kształtów. Zbliżały się szybko do długiej skały, sterczącej ponad innymi otaczającymi ją kamieniami. Jeźdźcy kierowali się wyraźnie w jej kierunku. Nikt jednak tam na nich nie czekał. W końcu kształty stały się wyraźniejsze. Każdy z jeźdźców był uzbrojony i okryty czarnym płaszczem z kapturem. Pierwszy był odziany w zbroję widoczną zza okrycia. Przy pasie miał miecz i zdobiony hełm na głowie. Drugi wojownik miał na plecach tarczę i długi topór w ręku. Pozostali dzierżyli włócznie i jednoręczne miecze przypięte do pasów. Pięciu konnych zatrzymało się przy wysokim głazie. Ich dowódca, ów odziany w zbroję mężczyzna, rozejrzał się wokoło. Zmarszczył lekko brwi jakby coś go zaniepokoiło, albo zaskoczyło.
-Nie ma ich- stwierdził ponurym, niskim głosem. Wojownik z toporem objechał sterczącą skałę dookoła również rozglądając się na boki.
-Mówili, że przybędą.- stwierdził drapiąc się po łysej głowie.
Dowódca pokiwał głową i spochmurniał jeszcze bardziej. Nagle łysy żołnierz zatrzymał się i stanął w strzemionach. Przez chwilę nasłuchiwał wytężając zmysły. Potem opadł na siodło i skulił się w nim.
-Wiatr niesie wieści- powiedział syczącym szeptem- Jadą, Findirgu.-
Człowiek nazwany Findirgiem rozejrzał się. Nic nie zdradzało nadciągających przybyszów. Wpatrzył się w odległą przestrzeń, ale nic nie dostrzegł. Ciemność znacznie ograniczała pole widzenia.
-Widzisz ich, Traverze?- zapytał dowódca- Ja nic nie dostrzegam.-
-Ja też nie- odparł Traver- Wiatr tylko o nich szepcze. Nie wiem nawet, w jakiej są odległości.-
Nic już nie mówiąc jeźdźcy czekali dalej. Noc była mroźna i wietrzna. Wcale nie sprzyjała takim spotkaniom, ale to nie obchodziło ani Findirga, ani ludzi, z którymi miał rozmawiać. Cel samego spotkania był o wiele ważniejszy. Wiatr na chwilę ustał, ale mimo to z oddali nie dochodziły żadne odgłosy. Zaraz znów piaszczyste wiry wzniosły się w górę opadając co chwilę, i na nowo rozpoczynając swój taniec. Findirg stał nieruchomo próbując złowić jakiekolwiek dźwięki. Traver krążył zaś w kółko, jakby próbował naśladować wirujące ziarenka piasku. Znał naturę i jej zachowania jak żaden inny człowiek znany dowódcy oddziału i byłemu generałowi.
Traver był pustelnikiem i wojownikiem jednocześnie. Wędrował po różnych krainach i nie jedno dziwne miejsce już widział. Findirg napotkał go całkowicie przypadkiem. Zaprzyjaźnił się nawet z dziwnym tułaczem. Został z nim przez kilka dni rozmawiając i ucząc się od niego najrozmaitszych rzeczy. I wtedy właśnie pojawiły się pierwsze potwory. Nawet Traver przyznał, że pierwszy raz widzi taką chmarę tych okropnych poczwar. Takie istoty można było przywołać tylko za pomocą Magii. Findirg sam potrafił rzucić kilka zaklęć, ale jego umiejętności były niczym w porównaniu z mocą Travera. Wprawdzie pustelnik nie potrafił tego, co robili najwięksi magowie, ale jego umiejętności również były imponujące. Pustelnik opowiadał, że czasami przyzywał istoty z zaświatów, ale robił to jak najrzadziej tylko mógł. Mawiał, że od tego można znikczemnieć. I miał racje. Świat nie znał czarownika, który przetrwałby takie przywołania bez uszczerbku na duszy lub rozumie.
Od kiedy potwory przemknęły nad głowami dwóch towarzyszy wiele się zmieniło. Findirg zdradził przyjacielowi cel swojej misji, a Traver przyłączył się do niego. I tak dwaj wojownicy przeżyli razem już niejedną ciężką przygodę. Byli blisko śmierci, ale to nie robiło na nich wrażenia. Cel był ważniejszy. Teraz też nie byli pewni, czy przeżyją. Wiedzieli, że mogą czekać jedynie na zasadzkę. To nie było wykluczone.
-Wiatr zmienił kierunek- stwierdził Traver- Idzie burza.-
-Mogliby się już pojawić- odparł Findirg drapiąc się po policzku.
I jak na zawołanie z ogarniającego wszystko cienia nocy wypełzły inne, jeszcze ciemniejsze kształty.
-Jadą- rzekł Findirg- W razie kłopotów wiecie, co robić. Traver i ja szturmujemy na wroga, a Halgir, Moret i Igil cofacie się za skałę. Stamtąd oskrzydlicie przeciwników. Jeżeli będzie ich zbyt wielu wydam rozkaz do odwrotu.-
Wszyscy pokiwali głowami zajmując odpowiednie pozycje. Ciemne postacie nabrały kształtów. Też byli to konni wojownicy i również było ich pięciu.
-Dotrzymali umowy- stwierdził Traver wciąż krążąc po okolicy.
Pięciu konnych szybko zbliżyło się do Findirga i jego drużyny.
-Witaj, książę- zawołał były generał do zbliżających się jeźdźców.
Dopiero gdy tamci zatrzymali się Findirg mógł dokładniej ich dojrzeć. Jeden miał na głowie złoty diadem i to jego nazywano księciem. Pozostali byli zwykłymi żołnierzami. W rękach mieli włócznie i tarcze, a za pasami miecze, na głowach zaś hełmy. Spod płaszczami widoczne były żelazne napierśniki.
-Piękna noc, nieprawdaż?- zagadną książę z chytrym uśmiechem- Miło mi cię widzieć, Findirgu.-
-Mi ciebie również, książę Kallasie- odparł były generał osłaniając głowę przed podmuchem piasku- Spóźniłeś się.-
-Może- książę nie czół skruchy- Ja tu jestem władcą, więc spóźnianie się jest mi dozwolone. Ty jesteś tylko podróżnym.-
-Ale mam coś, co cię zadowoli- rzekł Findirg- Wiesz doskonale, o czym mówię. Chcesz tego. Inaczej byś się tu nie zjawił.-
-To fakt- powiedział Kallas- Mów więc, co masz mi do powiedzenia.-
-Nie tak prędko- ostudził zamiary księcia były generał- Najpierw ty miałeś mi coś powiedzieć.-
-Tak- Kallas uśmiechną się półgębkiem- Jestem dalekim bratem imperatora Agraza. To nie kłamstwo, ale musisz mi uwierzyć na słowo. Wszystkie dokumenty ma mój brat, chociaż najpewniej w ogóle o nich nie wie. Nawet nie domyśla się mojego istnienia. Nie słyszał nigdy o tym, że jego ojciec miał kochankę i dał jej syna. Ale to szczegóły. Są nic nie warte, bo Agraz ma już władzę w całym Zaraadzie. Sam nic tu nie poradzę. Ja posiadam zaledwie jeden okręt i wioskę w Górach Tythan. To nic w porównaniu z władzą mego szanownego brata.-
-To w tym momencie nie ważne- odparł Findirg- Nie chodzi mi o to, co masz, albo czego nie masz. Z czasem można to zmienić. Ale aby to osiągnąć musisz z nami współpracować.-
-Nie mogę się już doczekać…-
-Po pierwsze- ciągną dalej Findirg nie zrażony stwierdzeniem księcia- musisz mi powiedzieć, czy wiesz coś, o potworach, które widziano ostatnio nad Zaraadem?-
-Nie wiem nic pewnego.- odpowiedział Kallas- Tylko plotki, jakie słyszałem od ludzi, którzy ciągną ostatnio sporymi liczbami do mojej wioski. Mówili oni, że to Agraz przyzwał te bestie jeszcze, gdy był za morzem, a teraz tylko sprowadził je tutaj. To tylko plotki, ale reszta jest już bardziej wiarygodna…-
-Słucham.- ponaglił księcia były generał.
-Ludzie mówią, że Agraz oddał potworom kilka miast. Ogłoszono po prostu, że ich obywatele mają się z nich wynieść. Wielu nie posłuchało i to był chyba ich najgorszy błąd w życiu, bo niedługo po dziwnym ogłoszeniu do miast faktycznie przybyły potwory. Wyrżnęły w pień wszystkich, którzy nie wynieśli się w porę. Wielu widziało i słyszało z oddali sceny, które rozgrywały się w mieście. Nikt nie zdołał uciec. Przeżyli tylko ci, którzy wcześniej się wyprowadzili. Jako pierwsze Agraz oddał niewielki miasto Makhan. Potem ofiarował potworom następne trzy, Barrę, Noh i Harass. Jedno z nich leży bardzo blisko morza i często widzę je ze swego okrętu. Nie podszedłem jednak nigdy na tyle blisko, żeby dokładnie mu się przyjrzeć. To wszystko, co mi wiadomo.-
-Niewiele- stwierdził ponuro Findirg- Możesz nam pokazać to miasto przy morzu?-
-Tak, ale chyba nie chcesz go oglądać teraz?-
-Dlaczego nie?- zażartował Findirg, ale książę aż drgnął.
-Jest noc- stwierdził Kallas- Chyba nie chcesz tam podchodzić, gdy one się ożywiają.-
-W nocy?-
-A kiedy?!- wybuchnął książę- To mroczne bestie! Kiedy niby mają się budzić?-
Zapadła głucha cisza przerywana tylko świstem wiatru.
-Teraz może ja powinienem się czegoś dowiedzieć- stwierdził Kallas z irytacją.
-Tak- powiedział Findirg kiwając głową- Mamy dla ciebie propozycję, książę. Powiem wprost. Chcemy, żebyś przejął władzę w Zaraadzie.-
Znów zapadła cisza. Po chwili książę Kallas wybuchnął gromkim śmiechem. Śmiał się długo zerkając na śmiertelnie poważnego Findirga.
-Ściągnąłeś mnie tutaj, aby ze mnie kpić?- zapytał Kallas tłumiąc rozbawienie.
-To nie żart, książę i tym razem ty musisz mi uwierzyć na słowo.- odparł były generał.
-Wybacz, ale nie uwierzę.-
I znów zaczął się śmiać. Findirg westchnął pocierając czoło.
-Nie jestem wędrowcem- stwierdził przerywając śmiech- Przysłała mnie tu księżniczka Elanor z Amerii. Mam zamiar obalić z tronu imperatora Agraza i posadzić na niego ciebie, Kallas. Jeżeli uznajesz to za żarty, to możemy się już rozstać. Wybieraj, bo nie mam zbyt wiele czasu.-
Kallas wyprostował się w siodle i spojrzał na swego rozmówcę ze zdziwieniem. Rozbawienie całkowicie znikło z jego wciąż młodej twarze.
-Mówisz poważnie?- zapytał. Findirg kiwnął głową- Skąd możesz wiedzieć, że cię nie zdradzę?-
-Komu niby miałbyś nas zdradzić? Imperatorowi? Wystarczy, ze mu się pokarzesz, a on nie patrząc na nic po prostu cię zabije. Nie, książę, nie zdradzisz nas.-
-Masz słuszność. I mimo, że mówisz rzeczy nieprawdopodobne, ja ci wierzę. I przyłączę się do ciebie. Najpierw jednak powiedz mi, jak chcesz dokonać tego wszystkiego?-
-Plan był, ale nie wiem, czy nie zmienił się wraz z przybyciem do Zaraadu potworów. Na razie jednak będę się trzymał obranego kierunku.-
-Jaki to plan?- zainteresował się książę.
-Na razie nic ci nie powiem. Musisz mi pokazać to miasto, o którym mówiłeś. Gdy tylko wstanie słońce ruszymy tam i zbadamy okolicę. Jeżeli przyjdzie rozkaz z Amerii o przerwaniu operacji będę musiał go wykonać. Możliwe, że te potwory przybyły tu po to, aby zniszczyć mój kraj.-
-Możliwe?- oburzył się Kallas- To jest pewne. Jeżeli już nie zaatakowały Amerii to wkrótce to zrobią. Przekaż złe wieści swojej pani. Przydadzą jej się.-
Findirg spojrzał w oczy księcia. Miał rację. Jego kraj był zagrożony i trzeba było coś z tym zrobić.
-Wracajmy do swych domów- powiedział były generał- Jutro o świcie znów się tu spotkamy. Weź tylko kilku ludzi. Nie więcej niż dzisiaj. Zakradniemy się do miasta opanowanego przez potwory i postaramy się je zbadać.-
Książę pokiwał głową i pożegnał Findirga. Nawrócił konia i ruszył w mgłę, która pojawiła się niedaleko morza. Findirg skinął na swoich ludzi i odjechał w przeciwnym kierunku.


,,Świetlistymi istotami jesteśmy. Nie tą surową materią."

Offline

 

#2 2009-12-25 11:51:00

YoungWriter

Administrator

Zarejestrowany: 2009-11-30
Posty: 116
Punktów :   

Re: Starocie

Mam poprawiać, czy tylko ocenić? Bo szczerze to nie za bardzo chce mi się wszystko robić, ale jeśli chcesz coś z tym dalej robić, to się przymuszę, albo zaczekam na lepszy moment...


Impares nascimur, pares morimur, Imperare sibi maximum est imperium & In libris libertas

Offline

 

#3 2009-12-26 22:23:15

 Lux

Administrator

Zarejestrowany: 2009-11-30
Posty: 98
Punktów :   

Re: Starocie

Twoja wola. Ja bym wolał, żebyś i poprawił i ocenił ;D Ale jak chcesz. Mi też się często nie chce całych tekstów czytać, więc rozumiem ;D


,,Świetlistymi istotami jesteśmy. Nie tą surową materią."

Offline

 

#4 2009-12-27 09:10:07

YoungWriter

Administrator

Zarejestrowany: 2009-11-30
Posty: 116
Punktów :   

Re: Starocie

Daj mi parę dni... Może we środę, bo pn. i wt. mam zajęty.
Wybacz...


Impares nascimur, pares morimur, Imperare sibi maximum est imperium & In libris libertas

Offline

 

#5 2009-12-27 11:19:27

 Lux

Administrator

Zarejestrowany: 2009-11-30
Posty: 98
Punktów :   

Re: Starocie

Nie ma problemu. Chętnie poczekam.


,,Świetlistymi istotami jesteśmy. Nie tą surową materią."

Offline

 

#6 2009-12-30 18:16:14

YoungWriter

Administrator

Zarejestrowany: 2009-11-30
Posty: 116
Punktów :   

Re: Starocie

Dobra. Mam czas i nie mam weny, więc poprawianko:D

Niebo było szczelnie okryte czarnymi chmurami jakby otulone płaszczem.

Szczelnie pokryte, ale nie pasuje całe zdanie.
Może... Czarne niby(nie wiem jeszcze o czym/kim to jest, więc wstaw coś pasującego) kłębiły się ponad krainami (dobrze nadać nazwę miejscu).

Nawet najdrobniejszy błysk nie nadawało okolicy przyjemniejszego wyglądu.

Nadawał, bo ten błysk, ale... cóż... Tego ponurego krajobrazu nie był w stanie rozweselić nawet (królewski błazen? jeśli chcesz mrocznie, to może odzyskanie wolności przez... jeśli są uciemiężeni)

Kamienie sterczały samotnie ostrymi krawędziami wskazując mroczną przestrzeń nieba.

Boże mój... Co zdanie to błąd...
Obrazisz się, jeśli przepiszę po swojemu, Ty najwyżej przeczytasz i przerobisz na swoje. Daję wszelkie prawa.

Niebo pokryte czarnymi jak otchłań piekielna chmurami nie przepuszczało choćby krztyny światła. Sielsko i spokojnie wyglądająca dolina, spowita mrokiem zdawała się być cytadelą ciemności. Zakończone ostro kamienie wystawiały swe śmiercionośne ostrza ku górze, jakby czekając na nieroztropnego wędrowca. Chłodny wiatr dął z południa świszcząc wśród jarów i cieśnin, by w samej dolinie porwać drobiny piasku i uformować w przerażające kształty.
W blasku pioruna, na wzgórzu pojawiło się pięć postaci na koniach.
Jeźdźcy spieszyli ku dziwnej, innej od wszystkich skale, która przypominała wielki wał obronny stworzony przez matkę naturę.
Kolejny piorun rozświetlił dolinę na dłużej, tak że jeźdźców można było bliżej obejrzeć.
Jechali w szyku klina, dwóch z przodu, trzech z tyłu. Ci ostatni byli zapewne zwykłymi żołnierzami – mieli po włóczni i jednoręcznym mieczu przytroczonym do pasa.
Stojący na czele formacji mieli na sobie zbroje i bogato zdobione hełmy. Pierwszy, nieco wyższy w pochwie schowany miał półtoraroczny miecz, a drugi dzierżył w ręku długi topór, a na plecach przytroczył sobie tarczę.
Czarne płaszcze powiewały na silnym wietrze. Jeźdźcy zatrzymali się na rozkaz tego wyższego. Zmarszczył on lekko brwi i rozejrzał się podejrzliwie.
-Nie ma ich- stwierdził ponurym, niskim głosem.
Wojownik z toporem wyruszył na krótki zwiad, lecz wrócił po chwili kręcąc ponuro głową.
Dowódca pokiwał głową i spochmurniał jeszcze bardziej.
Nagle łysy żołnierz zmarszczył czoło w zamyśleniu. Przez chwilę nasłuchiwał wytężając zmysły. Opadł na siodło i zgarbił się w przestrachu.
-Wiatr niesie wieści.- powiedział syczącym szeptem- Jadą, Findirgu.
Człowiek nazwany Findirgiem rozejrzał się. Nic nie zwiastowało nadejścia przybyszów. Wpatrzył się w nieprzeniknioną czerń, ale nic nie dostrzegł.
-Widzisz ich, Traverze?- zapytał dowódca- Ja nie mam tak wytężonych zmysłów, jak ty.
- Nie...- odparł Traver- Wiatr tylko o nich szepcze. Nie wiem nawet jak daleko stąd są...

Noc była mroźna i wietrzna. Wcale nie sprzyjała takim spotkaniom, ale to nie obchodziło ani Findirga, ani ludzi, z którymi miał rozmawiać, bo cel jaki im przyświecał był wart poświęcenia.
Wiatr na chwilę ustał, jakby chcąc odpocząć na chwilę, lecz piaszczyste wiry znów poczęły tańczyć w swoim odwiecznym tańcu burzy...
Findirg stał nieruchomo próbując złowić jakiekolwiek dźwięki. Traver krążył zaś w kółko, jakby próbował naśladować wirujące ziarenka piasku. Znał naturę i jej zachowania jak żaden inny człowiek.
Traver był pustelnikiem i wojownikiem zarazem. Wędrował po różnych krainach i widział w swym życiu wiele dziwów. Findirg napotkał go całkowicie przypadkiem. Zaprzyjaźnił się nawet z dziwnym tułaczem(chyba może być, ale dziwne). Został z nim przez kilka dni rozmawiając i ucząc się od niego najrozmaitszych rzeczy. I wtedy właśnie pojawiły się pierwsze potwory. Nawet Traver przyznał, że pierwszy raz widzi te okropnych poczwar. Takie istoty można było przywołać tylko za pomocą Magii. Findirg sam potrafił rzucić kilka zaklęć, ale jego umiejętności były niczym w porównaniu z mocą Travera.
Wprawdzie pustelnik nie potrafił tego, co robili najwięksi magowie, ale jego umiejętności również były imponujące. Pustelnik opowiadał, że czasami przyzywał istoty z zaświatów, ale robił to jak najrzadziej tylko mógł. Mawiał, że od tego można znikczemnieć.(???) I miał racje. Świat nie znał czarownika, który przetrwałby takie przywołania bez uszczerbku na duszy czy rozumie.

Trochę zrobiłem, dokończę jutro, może pojutrze.
Ogólnie historia na razie dość nudna, bo nic się nie dzieje, wykonanie... nienajlepsze, ale do poprawy i będzie OK.
Dam Ci jak na razie... 4/10


Impares nascimur, pares morimur, Imperare sibi maximum est imperium & In libris libertas

Offline

 

#7 2009-12-31 12:06:41

 Lux

Administrator

Zarejestrowany: 2009-11-30
Posty: 98
Punktów :   

Re: Starocie

Dzięki za poświęcenie czasu ;D Zabieram się za poprawianie.


,,Świetlistymi istotami jesteśmy. Nie tą surową materią."

Offline

 

#8 2009-12-31 12:28:33

YoungWriter

Administrator

Zarejestrowany: 2009-11-30
Posty: 116
Punktów :   

Re: Starocie

Jeszcze nie koniec! To dopiero połowa. Mam dzisiaj czas do północy:D


Impares nascimur, pares morimur, Imperare sibi maximum est imperium & In libris libertas

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plZwierzchnik.pl busy Passau najtansze-zaproszenia-slubne.eu